Tymczasem wprowadzam w życie małe ułatwienia dostępne na wyciągnięcie ręki. Zaczęłam od zrobienia porządku na zlewie. Zawsze wkurzała mnie myjka, która brudziła dopiero co wytarty zlew, a i płukanie jej za każdym razem do zera to strata płynu. O, i znalazłam takie rozwiązanie, w cenie ok. 5zł:
Tak, przeznaczone jest na mydło, ale w swojej obecnej roli spełnia się świetnie. Pod spodem korek zawieszony na powyginanej wsuwce - cudownie, że już znalazł swoje miejsce i nie tworzy zacieków na zlewie, a jednocześnie jest pod ręką!
Idziemy dalej. Sposób na oszczędność wody i płynu? Dozownik! Oszczędza wodę, bo jest szybszy w obsłudze niż zwykła butelka (nie mówiąc już o butelkach litrowych, kiedy oczekiwanie, aż płyn ścieknie jest nieskończenie długie), co więcej nie angażuje dwóch rąk, wystarczy w jednej trzymać myjkę i tę samą ręką nacisnąć. Po drugie oszczędza płyn, bo nie ma takiej możliwości, aby na myjkę chlusnęło go zbyt dużo. Przedstawiam mój dozownik, który nabyłam w IKEA. Poprzednio miałam plastikowy, też sprawdzał się świetnie, ale ten oczywiście bardziej mi się podoba:
Obok myjki nieodłącznym towarzyszem zlewu jest ściereczka. Musi wisieć, by schnąć, bo w przeciwnym wypadku wydziela niemiłą woń, jednakże jest zazwyczaj mała i lubi się ześlizgiwać. Na to też znalazłam sposób. Oto i on:
Te superowe żabki z pętelką gwarantują, że żadna szmatka już nie spadnie z haczyka. Były dostępne jakiś czas temu w cenie 2,50zł za 5 sztuk w Rossmannie, ale widzę, że pojawiają się teraz w większości sklepów.
Kuchnia kocha haczyki i ja także :) Ten również do zdobycia w IKEI, 5zł za 2 sztuki. Ja zamocowałam pod zlewem, wystarczyło go trochę unieść. Zazwyczaj wieszałam ścierki na drzwiczkach od piekarnika, jednak tu nie mam takiej możliwości. Nie szkodzi :)
Kolejny pomysł na wykorzystanie haczyków, a tym samym na przywrócenie do porządku biegających pokrywek:
Przy gotowaniu drewniane narzędzia lubię mieć pod ręką. Moje rozwiązanie - praktyczne i ładne zarazem, wykorzystujące znaleziony gdzieś na babcinym strychu stary garnek. Bo przecież takie rozwiązania "z odzysku" cieszą najbardziej :)
I na koniec coś, czego nie mogłam znaleźć w żadnym sklepie, a co znów zawdzięczam bratu :) Pokazuję na zdjęciach stan przed i po. Myślę, że nie wymaga komentarza, a wygoda korzystania nieziemska! Materiały na wykonanie dostępne w LeroyMerlin, cena ok. 6zł.